Są różne poziomy uzdrawiania. Niektórzy z nas wierzą – są przekonani, że choroba przychodzi z zewnątrz – w postaci wirusów, czy bakterii, które koniecznie muszą zostać zwalczone i wtedy powracamy do zdrowia. Choroba jest „intruzem”, który niespodziewanie, nagle wkracza do naszego spokojnego, harmonijnego życia, aby zabrać nam dobre samopoczucie i energię do działania, przynosząc ból, gorączkę, osłabienie i inne „objawy”. W takiej sytuacji idziemy do lekarza, który nas bada, ogląda, zadaje pytania, zleca badania i na tej podstawie stawia diagnozę, zgodnie z którą przypisuje leki, które mają nas „postawić na nogi”. Musimy „zwalczyć to cholerstwo”, które uniemożliwia nam codzienne funkcjonowanie. Walczymy więc za pomocą: leków przeciwbólowych, przeciwgorączkowych, antybiotyków, potężnej gamy różnej maści farmaceutyków, które mają za zadanie rozprawić się z objawami: stłumić je, wyciszyć, zabić te „złe bakterie”, zabić komórki rakowe (chemio- i radioterapia).. Zgodnie z tą koncepcją, nasze Ciało to taka maszyna, którą – kiedy się popsuje – trzeba naprawić, a choroba – to wróg, którego trzeba jak najszybciej SPACYFIKOWAĆ, tak, aby ślad po nim nie został.
Ta koncepcja zakłada, że nasze Ciało jest GŁUPIE. Tak – nie wie, jak się obronić – skoro pozwala wtargnąć wirusom, bakteriom, grzybom, pasożytom, rakowi.. i popsuć nam zdrowie. To wszystko oznacza, że nasze ciało jest SŁABE I GŁUPIE: nie umie się obronić, a potem nie wie, jak zwalczyć „intruza”. Ale, na szczęście, są osoby, które kształcą się wiele lat, aby poznać tajniki tego, jak działa nasza „maszyna” i jak poradzić sobie z niechcianymi intruzami. Te osoby są wspierane przez inne osoby, które specjalizują się z kolei w produkcji broni do walki z wrogiem. I tak, nasze ciała, w zależności od rodzaju „inwazji” i stopnia „agresji najeźdźcy” mogą w krótszym lub dłuższym czasie „wyzdrowieć”, to znaczy: pozbyć się uciążliwych objawów.
A co na to Ciało? No cóż, cena za zastosowanie rozwiązań siłowych może być bardzo różna: od utraty naturalnej równowagi ustrojowej, po gruntowne wyniszczenie organizmu, który nie ma sił na to, aby po takiej terapii powrócić do homeostazy. Nowotwór zostaje zniszczony razem z Ciałem pacjenta.
Ta koncepcja NIE BIERZE POD UWAGĘ, że ta „maszyna” jest obdarzona Duszą – pierwiastkiem duchowym, Świadomością, posiada wyższą energetykę, pomimo tego, że większość z nas to Katolicy – chodzący do Kościoła i wyznający co najmniej raz w tygodniu, że wierzą w to, że są obdarzeni Duszą i ta Dusza JEST NIEŚMIERTELNA. Chrześcijanie podążający drogą, którą wytyczył Jezus Chrystus – ten Człowiek- Syn Boży, który uzdrawiał ludzi w sposób mistyczny (nie medyczny), nawet już po śmierci ich Ciała fizycznego.
Ta koncepcja pomija fakt, że Ciało to SYSTEM SAMOORGANIZUJĄCY SIĘ, który ma nieograniczone niczym zdolności do SAMOUZDRAWIANIA i że w zasadzie samouzdrawianie to JEDYNY MECHANIZM przywracający nam PEŁNIĘ zdrowia, dobrostan i równowagę.
Ta koncepcja wreszcie zakładając, że choroba przychodzi z zewnątrz, pomija zupełnie możliwość tego, że choroba tworzy się wewnątrz nas – że to my ją de facto tworzymy, na poziomie nieświadomym – i jest ona sumą naszych napięć, lęków, stresu, rozczarowań, blokad, bólu duchowego, cierpienia, niewłaściwych decyzji, kiedy postępujemy wbrew sobie, kiedy oszukujemy samych siebie i uciekamy od samych siebie. Choroba to wołanie naszej Duszy o wysłuchanie i oprzytomnienie, opamiętanie się, powrót do samych siebie, zadbanie, zatroszczenie się o siebie – popatrzenie na siebie w prawdzie. Tak – bez tego, życie jest tylko biegiem na oślep.
Zgodnie więc z alternatywną koncepcją – Człowieka jako Istoty Boskiej, Duchowej, obdarzonej Wyższą Świadomością, uzdrawianie duchowe polega na samouzdrawianiu oraz uzdrawianiu innych Istot, jedynie poprzez przypominanie im kim są naprawdę – przypominanie im o ich Boskiej Naturze.
Zapytałam kiedyś pewną kobietę: po co chodzi na Mszę Świętą co niedzielę? O czym ma sobie przypominać?
A ona odpowiedziała mi: „Po to, abym pamiętała, że jestem taką słabą, ludzką istotą („puchem marnym”), która jest słaba i popełnia błędy”. NIE!! Dokładnie odwrotnie: mamy sobie przypomnieć o naszej Boskości, o naszym wspaniałym boskim pochodzeniu i pamiętać, że każdy człowiek posiada cząstkę świadomości Źródła, Stwórcy, która sprawia, że jesteśmy potężnymi kreatorami naszego własnego życia – zdrowia i choroby, dostatku i niedostatku, radości i cierpienia. Tak wiele od nas zależy, tak wielki mamy wpływ na nas samych, innych ludzi, losy tego Świata. Każdą myślą, każdym słowem, spojrzeniem, uśmiechem, grymasem, gestem, czynem DOKONUJEMY WYBORU – AKTU STWÓRCZEGO – kreujemy losy – nasze, innych i Świata.
Zapraszam na spotkanie z uzdrowicielem duchowym – Tadeuszem Pawłowskim. To niesamowity człowiek, który często mówi rzeczy trudne, niezrozumiałe, wymagające szerokiego obejmowania świadomością spraw ziemskich i pozaziemskich. Jest obdarzony bardzo szczególnym Darem: ma kontakt ze Świadomością Chrystusową/Światłem ze Źródła, które przekazuje poprzez dotyk, a także przesyła na odległość.
Tak, to bardzo wymagający Nauczyciel i nie każdy jest gotowy na jego lekcję. Ale czy nie podobnie wymagającym Nauczycielem jest dla człowieka choroba? Zwłaszcza ta najcięższa, bo te lżejsze możemy konsekwentnie odpychać – jak natrętną muchę, łagodzić objawy tabletkami, udawać, że przychodzą z zewnątrz, nie chcemy wiedzieć o czym nas informują.. Każda choroba jest nawoływaniem naszej Duszy do transformacji, do zmiany myślenia, sposobu w jaki żyjemy, sposobu w jaki traktujemy siebie i innych. Możesz udawać, że nie ma z Tobą związku, ale jak wiemy – wszystko jest do czasu. Nie strzelaj do posłańca..
Tadeusz jest często zapraszany do szpitali w całej Polsce i pracuje z pacjentami onkologicznymi. Jednak ich ciała są tak bardzo już wyniszczone walką z nimi, że jedyne co można dla nich zrobić, to zbudować rodzaj łagodnego mostu „na drugą stronę”, aby odeszli spokojni. Oni sami nie wierzą, że ich los może się jeszcze odmienić. To zawsze jest dla Tadeusza trudne, każde ludzkie życie, którego nie da się zawrócić z drogi ostatecznej, jest dla Tadeusza źródłem smutku – tak po ludzku, razem z bliskimi, którzy pozostają osamotnieni.
Dlatego nie ma co czekać, aż będzie za późno na pomoc, trzeba od razu patrzeć na objawy od strony duchowej – gdzie moje Ciało woła o uwagę, gdzie usadowił się konflikt – i siedzi tam być może przez długie lata, blokując swobodny przepływ energii w ciele. To są prawdziwe porządki – porządki Duchowe.
Zbliża się czas okołoświąteczny – będziemy porządkować swoje domy, szykować je na Święta, przyjęcie Jezusa, spotkania w gronie Rodziny.
Popatrzmy na swoją Duszę, posłuchajmy Ciała – co tam wymaga uporządkowania? Co woła o uwagę w nas, o wybaczenie – często samemu/samej sobie, o przewartościowanie, o pozostawienie w przeszłości, pogodzenie się, zmianę kierunku..?
Nie skupiaj się na tym wszystkim co na zewnątrz – popatrz do wewnątrz siebie, do środka. Kiedy uporządkujesz to, co wewnątrz, to – co na zewnątrz cudownie samo się odmieni :).