Holistyczna terapia duchowa

To symboliczna praca terapeutyczna, wykorzystująca świadomy oddech, wizualizacje oraz metafory, prowadząca do uświadomienia sobie przyczyn blokad emocjonalnych i fizycznych. Praca głównie polega na intuicyjnym prowadzeniu Klienta wgłąb jego Istoty, co pozwala na nawiązanie głębokiego kontaktu z samym sobą, przeżycie i uwolnienie zablokowanych w ciele emocji, rozwiązanie nieuświadomionych konfliktów, przywrócenie zaburzonego porządku w relacjach rodzinnych, czy partnerskich.

Efektami takiej pracy są: ustąpienie symptomów chorobowych, uwolnienie od stanów lękowych, apatii, czy bezsenności; większa świadomość samego siebie, samoobserwacja i autorefleksja, które pozwalają na bieżąco korygować stare dysfunkcyjne wzorce postrzegania świata i wzorce zachowań. Wzmaga się poczucie obecności w chwili obecnej oraz doznań zmysłowych (większa wrażliwość na czucie), a także pojawia się uczucie ulgi (uwolnienia), większej swobody, radości, kreatywności.

Świadomość

Aby skutecznie dokonać zmiany w życiu, potrzebna jest Świadomość.
Czym ona jest? To stan wewnętrznego rozpoznania tego, co jest, tego, co dzieje się na najgłębszych wymiarach mojej Istoty, tego, co mną powoduje.
Tak długo jak nie jestem tego świadoma, tak długo nie mam żadnego wpływu (lub niewielki) na to, w jaki sposób toczy się moje życie. Realizuję wówczas scenariusze pochodzące z zapisanych we mnie programów rodzinnych i międzypokoleniowych oraz żyję jako produkt systematycznego warunkowania mnie przez osoby ważne oraz instytucje.
Jak mogę mieć wpływ na coś, o czego istnieniu nie mam pojęcia?
Więc żyję jak robot, codziennie powtarzający utarte schematy.

Jak skontaktować się ze Świadomością?

Są różne sposoby na to, aby odkryć programy, wzorce oraz dynamiki kierujące mną z poziomu nieświadomego. Wtedy to, co nieświadome zostaje uświadomione, czyli staje się częścią mojej Świadomości. Odkrywam co mną powodowało „zza kurtyny” i mogę zdecydować, że nie gram już dłużej w tę grę lub „odinstalować stare oprogramowanie”. Odzyskuję decyzyjność.
Te metody to m.in.: praca w wiedzącym polu, techniki oddechowe, wizualizacje.
Zapraszam na sesje indywidualne, podczas których to, co nieświadome, staje się uświadomione. Jakie to może mieć konsekwencje dla Ciebie? To prawdziwa zmiana na najgłębszych poziomach Twojej Istoty.

Uzdrawianie duchowe

Chcę dziś napisać kilka słów o tym, czym zgodnie z moim doświadczeniem jest duchowe uzdrawianie.

Według mnie, jest to nic innego, jak poznawanie siebie – na różnych poziomach swojej Istoty i wskutek tego – poszerzanie własnej świadomości, czyli to, co pierwotnie było nieuświadomione, z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy, teraz wychodzi na jaw – możemy się z tym skontaktować na płaszczyźnie swojej świadomości.

Skoro mówimy o „uzdrawianiu” to skojarzenia mogą nas prowadzić do chorób czy symptomów, jakie odczuwamy w ciele (fizycznym). I rzeczywiście, na pewnym etapie pracy z rozpoznawaniem siebie, okazuje się, że ciało reaguje bólem na blokadę energetyczną, która wytworzyła się w ciele wskutek „stresu”, czyli fizjologicznej reakcji na niespodziewane dla nas, bolesne wydarzenie. Czyli można powiedzieć, że miał miejsce w ciele swoisty „skórcz”, którego celem było przepompowanie większej ilości krwi po to, aby nam pomóc w sytuacji, która wymagała od nas większej niż zwykle mobilizacji.
I teraz, kiedy bodziec stresowy minął (o ile była to sytuacja jednorazowa), teoretycznie ciało może się już rozprężyć i przywrócić zwykłe, normalne funkcjonowanie, czyli przepływ płynów w komórkach i energii w meridianach.
I rzeczywiście – u zwierząt tak się dzieje – zwierzę potrzęsie się – wyrzuci z ciała stres i biegnie dalej, jakby się nic nie stało.

A jak jest z nami, ludźmi? Czy my umiemy „wytrząsać” z ciała stres i zapominać, że taka sytuacja miała miejsce? Hmm.. na to pytanie, każdy może sobie odpowiedzieć sam. Ja wiem, że często z nami bywa tak, że dana sytuacja minęła, a my cały czas w niej tkwimy – w naszej głowie – analizujemy, przeżywamy „a mogłem postąpić wtedy tak, mogłam się zachować inaczej, gdybym tylko nie zrobiła, powiedziała, etc.” – i w ten sposób to dawne wydarzenie ma na nas wpływ jeszcze przez kolejne dni, miesiące, czy lata. Jednym z trudniejszych doświadczeń jest dla człowieka strata: najbliższych osób (śmierć, rozwód, rozstanie), majątku, pracy, własnej wartości na skutek np. publicznego ośmieszenia, pomówienia. Takie rany, jak wiemy, goją się długo, a chwilowy stres „sytuacyjny” zamienia się w stres przewlekły. I żyjemy tacy pokurczeni, przygaszeni, smutni, bez życia. Mówi się o takich ludziach, że żyją przeszłością – gdzieś zatopieni przy ludziach, miejscach, czy wydarzeniach, które dawno odeszły. To, co dzieje się dziś, teraz, jakby umykało ich uwadze. Zapatrzeni w dal, wyczekujący, że coś się jeszcze odmieni i powróci ich dawne szczęście.

I tu może pomóc uzdrowiciel duchowy, którego zadaniem nie jest zdjęcie/rozpuszczenie blokady i uwolnienie od bólu, ale identyfikacja blokady i umożliwienie osobie dotkniętej bólem skontaktowania się z nim i podjęcia decyzji, czy chce tę starą sytuację dalej trzymać, czy też chce sobie wybaczyć i puścić to, co było w niepamięć. To jest źródłem prawdziwego uzdrowienia: sytuacja w której każdy człowiek dotknięty bólem – jako suweren, czyli Istota obdarzona wolną wolą, decyduje się na kontakt ze źródłem swojego cierpienia i następnie: odpuszczenie, sobie, okolicznościom, innym ludziom, tak, aby to dawne wydarzenie nie miało już dłużej nad nim kontroli. W ten sposób człowiek odzyskuje swoją wolność, witalność, zdrowie i nowe chęci do życia.

W taki sposób odbywa się duchowe uzdrowienie: dokonujesz go sam, przy udziale i prowadzeniu uzdrowiciela duchowego, który ten proces katalizuje piękną i czystą energią Bezwarunkowej Miłości.

 

Spotkanie ze sobą

Podczas pracy z drugim człowiekiem, moim celem jest powrót Klienta do równowagi, czyli do stanu pokoju z sobą samym – i w konsekwencji – także z otoczeniem.

Podczas sesji patrzymy na to, co powoduje nie-pokój, wchodzimy z tym w kontakt, docieramy do przyczyny i zajmujemy się troskliwie tym, co tak mocno doprasza się naszej uwagi. Tak, w tej pracy chodzi głównie o uwagę, o kontakt z tym, od czego
Klient uciekał.

Dziś, podczas zbiorowej kwarantanny, kiedy obszar ucieczki mocno się skurczył,
to co doprasza się naszej uwagi może się szczególnie mocno ujawniać pod postacią lęku, apatii, obniżonego nastroju, drażliwości, czy złości. Kiedy obserwujesz takie stany/reakcje u siebie, oznacza to, że coś w Tobie dopomina się Twojej uwagi.
Tak, już na samą myśl o tym możesz poczuć się nieprzyjemnie. Warto jednak pamiętać, że przed sobą nie ma ucieczki.
I im dłużej taki stan – napięcia, czy apatii – będzie trwał, tym większe mogą być jego konsekwencje, tym bardziej, że nie ma dokąd uciec. A wokół są Twoi najbliżsi: żona, mąż, dzieci, zwierzęta domowe, rodzice, czy teściowie. I życie, którego nikt nie zatrzymał.

Więc może, zamiast generować i eskalować napięcie, masz ochotę zmierzyć się
ze swoim wewnętrznym „demonem”?
Chętnie spotkam się z Tobą telefonicznie lub online – nie potrzebujemy się widzieć, wystarczy, że się słyszymy.
To pomaga. Być może właśnie po to jest ten szczególny czas, którego nikt z nas nie planował?

„Wiosenne porządki – zaczynam od siebie”.
Zapraszam: 505-93-13-14.
Katarzyna Dembowska

 

Zdjęcie z Internetu

Powrót do Domu

Nie istnieje coś takiego jak „spokojny umysł”.
Cały spokój jest poza umysłem. Umysł nieustannie czymś się zajmuje – tworzy i przetwarza tak zwane informacje, dane, ciągi myślowe, planuje, rozstrzyga, zastanawia się, gdyba, żałuje, ponagla, kłóci się (sam ze sobą), zajmuje stanowisko, udowadnia rację, tworzy teorie, hipotezy, a potem produkuje dowody na ich „prawdziwość”. Gada, gada, gada.. Nieustannie jest w ruchu, w dążeniu ku czemuś: „musisz mieć cele w życiu, bo inaczej do niczego nie dojdziesz, cele muszą być realne (SMART), musisz widzieć siebie na końcu tej drogi, jesteś ZWYCIĘZCĄ!”.

W umyśle zawsze jest jakiś niedosyt lub brak: „nie mam pieniędzy, nie mam partnera/partnerki, nie mam wymarzonej pracy, domu, samochodu, chcę być piękna, doskonała, kochana, jedyna, podziwiana/-y, mieć władzę, kontrolę, znaczenie, chcę być kimś, Człowiekiem Sukcesu, chcę zbudować swoją markę, chcę aby o mnie mówili, pisali, chcę być SŁAWNY, chcę być milionerem..”.

W umyśle zawsze za czymś gonimy i jak tylko to osiągniemy, co się zdarza, bo realistycznie wyznaczone SMART cele jesteśmy w stanie efektywnie zrealizować, to okazuje się, że kolejne już czekają do zaplanowania i wykonania. Stajemy się robotami do realizacji zadań, które mnożą się na naszych oczach w zagęszczającym się, umykającym czasie.. Listy zadań, planery, kalendarze mają nam pomóc ustrukturyzować „nasz” czas. Biegi, siłownia, poranna joga, sauna, fitness, spacer z psem, jazda na rowerze, praca (nowe i coraz bardziej skomplikowane zadania, ambicja, zaangażowanie, ciężka praca, zostawanie po godzinach, praca w weekendy, coraz większa samodzielność w podejmowaniu decyzji, pięcie się po szczeblach kariery, kursy, coaching, mentoring, rozwój osobisty – nie możesz odstawać od innych, jak stoisz w miejscu to się cofasz, języki obce, programy komputerowe, kolejne nowe super aplikacje, metodologie, certyfikaty…….), zakupy, kosmetyczka, fryzjer, zabiegi estetyczne, zdrowa dieta albo catering, markowe ubrania, prasówka (trzeba być na bieżąco, mieć rękę na pulsie, krótki czas reakcji to twoja przewaga, nie daj się konkurencji zaskoczyć), bądź trendseterem, pisz bloga, nagrywaj vloga, stwórz jak największą grupę odbiorców, zaskakuj ich – codziennie coś nowego, żadnej nudy, dłużyzn, ma być kolorowo, dynamicznie, interesująco, zwięźle, krótko i na temat, z poczuciem humoru, w dobrej estetyce i przyjemnie, żeby widz się czegoś nauczył, ale żeby go to nie przytłoczyło, wiedza w małych dawkach, klawisze akcji – ma być interaktywnie, zaangażuj go, zarzuć haczyk – rozdawaj darmowe mini-kursy, stwórz listę mailingową, cyklicznie wydawaj newsletter..).
Ta lista nie ma końca.
Jak w Windowsie: z jednych okien otwierają się kolejne, i kolejne, i…

STOP

Gdzie jesteś Człowieku? Czujesz jeszcze cokolwiek? Czujesz swój puls?
Wierz, że oddychasz? Potrafisz się zatrzymać, czy napawa Cię to zbyt wielkim lękiem?
Czy widzisz, dokąd to wszystko ZMIERZA?
Czy tak wyobrażasz sobie szczęśliwe i spełnione Życie?
Human doing zastąpiło human being.
Kim jesteś bez TEGO WSZYSTKIEGO, bez całej tej barwnej opowieści o „sobie”?
Przelęknionym małym chłopcem? Zagubioną małą dziewczynką?
Przychodzisz do mnie i mówisz: mam zdiagnozowaną depresję, nie chce mi się wstawać z łóżka, nie mam na nic ochoty..
To nie depresja – to konsekwencje szalonego umysłu i tego, że dałeś się wciągnąć w jego plan na Twoje życie. Twój plan nie został jeszcze odkryty.
A może nie ma żadnego planu? A może nie ma niczego, ani nikogo, o co chciałbyś zaBIEGAĆ? Może wcale nie na tym polega życie?
A na czym? – zapytasz.
To właśnie jest do odkrycia. Poza umysłem. Poza czasem. Poza gonitwą..

Odkryłam tę piękną krainę dla siebie i tak: ona istnieje i dotarcie do niej jest możliwe. W sobie, jedynie w sobie, nie w świecie zewnętrznym. Kiedy wszystko się zatrzyma, kiedy staną zegary, świat zamilknie, kiedy usłyszysz i poczujesz ruch swojego serca, swój oddech, usłyszysz prawdziwe odgłosy które dochodzą do Ciebie teraz z przestrzeni w której jesteś.

To bezkresna przestrzeń spokoju, wolności, radości i mocy. I nie są to slogany, czy puste słowa. To przestrzeń z której odpadły wszelkie wytwory umysłu: strach, walka, choroby, samotność, poczucie braku, czy pustki, śmierć. To nieskończona pełnia, błogostan, Raj.
Tak, ponoć byliśmy kiedyś w Raju – tam zaczęła się nasza historia, a skonsumowanie owocu z drzewa poznania „dobrego i złego” nas stamtąd wypędziło. Skończyła się jedność, idylla, beztroska, bezwstyd,
a zaczęło. .. cierpienie: ból, wstyd, wina, osądy, walka dobra ze złem, strach, poczucie oddzielenia, pustki, izolacji..
Ze Świata Ducha wkroczyliśmy do świata umysłu, iluzji, do świata zewnętrznego. Chcieliśmy poszerzyć nasze doświadczenie, doświadczyć tego wszystkiego czym nie jesteśmy, tego wszystkiego, co nie jest Miłością..

Ale jest droga do Domu, istnieje. I jest Dom. I nic specjalnego nie trzeba robić, aby tu trafić: to tylko kwestia mojego wyboru, świadomej decyzji, gdzie chcę teraz przebywać: w świecie Ducha, pełni, w którym istnieję naprawdę,
czy w „Vegas” – świecie zewnętrznym, pełnym kolorowych neonów, nigdy niespełnionych nadziei i niedotrzymanych obietnic,
w którym zawsze będę za czymś czy za kimś biec..

Uzdrawianie duchowe

Są różne poziomy uzdrawiania. Niektórzy z nas wierzą – są przekonani, że choroba przychodzi z zewnątrz – w postaci wirusów, czy bakterii, które koniecznie muszą zostać zwalczone i wtedy powracamy do zdrowia. Choroba jest „intruzem”, który niespodziewanie, nagle wkracza do naszego spokojnego, harmonijnego życia, aby zabrać nam dobre samopoczucie i energię do działania, przynosząc ból, gorączkę, osłabienie i inne „objawy”. W takiej sytuacji idziemy do lekarza, który nas bada, ogląda, zadaje pytania, zleca badania i na tej podstawie stawia diagnozę, zgodnie z którą przypisuje leki, które mają nas „postawić na nogi”. Musimy „zwalczyć to cholerstwo”, które uniemożliwia nam codzienne funkcjonowanie. Walczymy więc za pomocą: leków przeciwbólowych, przeciwgorączkowych, antybiotyków, potężnej gamy różnej maści farmaceutyków, które mają za zadanie rozprawić się z objawami: stłumić je, wyciszyć, zabić te „złe bakterie”, zabić komórki rakowe (chemio- i radioterapia).. Zgodnie z tą koncepcją, nasze Ciało to taka maszyna, którą – kiedy się popsuje – trzeba naprawić, a choroba – to wróg, którego trzeba jak najszybciej SPACYFIKOWAĆ, tak, aby ślad po nim nie został.
Ta koncepcja zakłada, że nasze Ciało jest GŁUPIE. Tak – nie wie, jak się obronić – skoro pozwala wtargnąć wirusom, bakteriom, grzybom, pasożytom, rakowi.. i popsuć nam zdrowie. To wszystko oznacza, że nasze ciało jest SŁABE I GŁUPIE: nie umie się obronić, a potem nie wie, jak zwalczyć „intruza”. Ale, na szczęście, są osoby, które kształcą się wiele lat, aby poznać tajniki tego, jak działa nasza „maszyna” i jak poradzić sobie z niechcianymi intruzami. Te osoby są wspierane przez inne osoby, które specjalizują się z kolei w produkcji broni do walki z wrogiem. I tak, nasze ciała, w zależności od rodzaju „inwazji” i stopnia „agresji najeźdźcy” mogą w krótszym lub dłuższym czasie „wyzdrowieć”, to znaczy: pozbyć się uciążliwych objawów.
A co na to Ciało? No cóż, cena za zastosowanie rozwiązań siłowych może być bardzo różna: od utraty naturalnej równowagi ustrojowej, po gruntowne wyniszczenie organizmu, który nie ma sił na to, aby po takiej terapii powrócić do homeostazy. Nowotwór zostaje zniszczony razem z Ciałem pacjenta.
Ta koncepcja NIE BIERZE POD UWAGĘ, że ta „maszyna” jest obdarzona Duszą – pierwiastkiem duchowym, Świadomością, posiada wyższą energetykę, pomimo tego, że większość z nas to Katolicy – chodzący do Kościoła i wyznający co najmniej raz w tygodniu, że wierzą w to, że są obdarzeni Duszą i ta Dusza JEST NIEŚMIERTELNA. Chrześcijanie podążający drogą, którą wytyczył Jezus Chrystus – ten Człowiek- Syn Boży, który uzdrawiał ludzi w sposób mistyczny (nie medyczny), nawet już po śmierci ich Ciała fizycznego.
Ta koncepcja pomija fakt, że Ciało to SYSTEM SAMOORGANIZUJĄCY SIĘ, który ma nieograniczone niczym zdolności do SAMOUZDRAWIANIA i że w zasadzie samouzdrawianie to JEDYNY MECHANIZM przywracający nam PEŁNIĘ zdrowia, dobrostan i równowagę.
Ta koncepcja wreszcie zakładając, że choroba przychodzi z zewnątrz, pomija zupełnie możliwość tego, że choroba tworzy się wewnątrz nas – że to my ją de facto tworzymy, na poziomie nieświadomym – i jest ona sumą naszych napięć, lęków, stresu, rozczarowań, blokad, bólu duchowego, cierpienia, niewłaściwych decyzji, kiedy postępujemy wbrew sobie, kiedy oszukujemy samych siebie i uciekamy od samych siebie. Choroba to wołanie naszej Duszy o wysłuchanie i oprzytomnienie, opamiętanie się, powrót do samych siebie, zadbanie, zatroszczenie się o siebie – popatrzenie na siebie w prawdzie. Tak – bez tego, życie jest tylko biegiem na oślep.
 
Zgodnie więc z alternatywną koncepcją – Człowieka jako Istoty Boskiej, Duchowej, obdarzonej Wyższą Świadomością, uzdrawianie duchowe polega na samouzdrawianiu oraz uzdrawianiu innych Istot, jedynie poprzez przypominanie im kim są naprawdę – przypominanie im o ich Boskiej Naturze.
Zapytałam kiedyś pewną kobietę: po co chodzi na Mszę Świętą co niedzielę? O czym ma sobie przypominać?
A ona odpowiedziała mi: „Po to, abym pamiętała, że jestem taką słabą, ludzką istotą („puchem marnym”), która jest słaba i popełnia błędy”. NIE!! Dokładnie odwrotnie: mamy sobie przypomnieć o naszej Boskości, o naszym wspaniałym boskim pochodzeniu i pamiętać, że każdy człowiek posiada cząstkę świadomości Źródła, Stwórcy, która sprawia, że jesteśmy potężnymi kreatorami naszego własnego życia – zdrowia i choroby, dostatku i niedostatku, radości i cierpienia. Tak wiele od nas zależy, tak wielki mamy wpływ na nas samych, innych ludzi, losy tego Świata. Każdą myślą, każdym słowem, spojrzeniem, uśmiechem, grymasem, gestem, czynem DOKONUJEMY WYBORU – AKTU STWÓRCZEGO – kreujemy losy – nasze, innych i Świata.
 
Zapraszam na spotkanie z uzdrowicielem duchowym – Tadeuszem Pawłowskim. To niesamowity człowiek, który często mówi rzeczy trudne, niezrozumiałe, wymagające szerokiego obejmowania świadomością spraw ziemskich i pozaziemskich. Jest obdarzony bardzo szczególnym Darem: ma kontakt ze Świadomością Chrystusową/Światłem ze Źródła, które przekazuje poprzez dotyk, a także przesyła na odległość.
Tak, to bardzo wymagający Nauczyciel i nie każdy jest gotowy na jego lekcję. Ale czy nie podobnie wymagającym Nauczycielem jest dla człowieka choroba? Zwłaszcza ta najcięższa, bo te lżejsze możemy konsekwentnie odpychać – jak natrętną muchę, łagodzić objawy tabletkami, udawać, że przychodzą z zewnątrz, nie chcemy wiedzieć o czym nas informują.. Każda choroba jest nawoływaniem naszej Duszy do transformacji, do zmiany myślenia, sposobu w jaki żyjemy, sposobu w jaki traktujemy siebie i innych. Możesz udawać, że nie ma z Tobą związku, ale jak wiemy – wszystko jest do czasu. Nie strzelaj do posłańca..
Tadeusz jest często zapraszany do szpitali w całej Polsce i pracuje z pacjentami onkologicznymi. Jednak ich ciała są tak bardzo już wyniszczone walką z nimi, że jedyne co można dla nich zrobić, to zbudować rodzaj łagodnego mostu „na drugą stronę”, aby odeszli spokojni. Oni sami nie wierzą, że ich los może się jeszcze odmienić. To zawsze jest dla Tadeusza trudne, każde ludzkie życie, którego nie da się zawrócić z drogi ostatecznej, jest dla Tadeusza źródłem smutku – tak po ludzku, razem z bliskimi, którzy pozostają osamotnieni.
Dlatego nie ma co czekać, aż będzie za późno na pomoc, trzeba od razu patrzeć na objawy od strony duchowej – gdzie moje Ciało woła o uwagę, gdzie usadowił się konflikt – i siedzi tam być może przez długie lata, blokując swobodny przepływ energii w ciele. To są prawdziwe porządki – porządki Duchowe.
Zbliża się czas okołoświąteczny – będziemy porządkować swoje domy, szykować je na Święta, przyjęcie Jezusa, spotkania w gronie Rodziny.
Popatrzmy na swoją Duszę, posłuchajmy Ciała – co tam wymaga uporządkowania? Co woła o uwagę w nas, o wybaczenie – często samemu/samej sobie, o przewartościowanie, o pozostawienie w przeszłości, pogodzenie się, zmianę kierunku..?
Nie skupiaj się na tym wszystkim co na zewnątrz – popatrz do wewnątrz siebie, do środka. Kiedy uporządkujesz to, co wewnątrz, to – co na zewnątrz cudownie samo się odmieni :).

Projekcje

„Dziwny ten świat
Świat ludzkich spraw
Czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest
Że ktoś słowem złym
Zabija tak jak nożem”.

 

 

 

To od naszych myśli i słów zaczyna się atak na drugiego. Ten, który tego fizycznie dokonuje, stoi na samym KOŃCU tej drogi. De facto – można powiedzieć:
SAMI STWORZYLIŚMY NAPASTNIKA I WYPOSAŻYLIŚMY GO W ODWAGĘ I SIŁĘ DO DOKONANIA GWAŁTU/MORDU NA DRUGIM. TO NASZA WROGOŚĆ GO STWORZYŁA I ZASILIŁA. To na nasze zlecenie działał. Każde: „ten..taki..owaki” dołożyło swoje.
Weźmy odpowiedzialność za nasze MYŚLI, SŁOWA I CZYNY.
Przestańmy ZASILAĆ WROGOŚĆ.
STOP OCENIANIU, KRYTYKOWANIU, PRZEKLINANIU.
Zatrzymaj SIĘ zanim będzie ZA PÓŹNO.
Zatrzymaj MNIE zanim będzie ZA PÓŹNO.
Przepraszam za każde słowo wymierzone przeciwko Tobie.
Przepraszam..

Uzdrawianie i odpowiedzialność

W kontekście niedawnych relacji medialnych, odnośnie nadużyć, o które oskarżany jest słynny “uzdrowiciel z Brazylii”, dzielę się ważną dla mnie kwestią odpowiedzialności w relacji terapeutycznej.
W relacji pomocowej (terapeutycznej) biorą udział dwie DOROSŁE osoby: klient i terapeuta (lekarz/uzdrowiciel, etc.), więc można by przypuszczać, że obie te osoby są za siebie odpowiedzialne. Jednak, często zdarza się tak, że będąc w roli klienta/pacjenta zapominamy o swojej odpowiedzialności za nasze własne życie i chętnie oddajemy ją osobie pomagającej (terapeucie/lekarzowi/uzdrowicielowi), uznając niejako, że skoro przychodzimy do “specjalisty”, to tenże specjalista WIE LEPIEJ od nas, co nam dolega i co nam może pomóc, czy wręcz jest w stanie NAS UZDROWIĆ, czyli: uwolnić nas od bólu, rozwiązać ZA NAS NASZE problemy, czy wręcz w cudowny sposób sprawić, aby nasze życie nagle całkowicie się odmieniło, BEZ ŻADNEGO WYSIŁKU Z NASZEJ STRONY. Więc, zgodnie z zasadą: klient płaci i wymaga, zgodnie z oczekiwaniem i wyobrażeniem klienta, w tym modelu “pomocy” usługa wygląda następująco: klient przychodzi do specjalisty (od duszy, od ciała, od psyche), opowiada o objawach, wysłuchuje diagnozy, otrzymuje remedium/uzdrowienie/panaceum/uwolnienie, płaci za wizytę, odchodzi wolny od objawu i szczęśliwy – problem z głowy.
Tylko, czy klient, który TAK to sobie wyobraża, ma świadomość, co właśnie się stało, co właśnie zrobił ze swoją osobistą mocą? (tak, nawet w bólu, cierpieniu, chorobie, cały czas dysponujemy NASZĄ OSOBISTĄ MOCĄ, której wyrazem jest NASZA ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SIEBIE). Klient, który oddaje odpowiedzialność za swoje życie drugiej osobie, czyniąc ją tym samym WIĘKSZĄ I POTĘŻNIEJSZĄ OD SIEBIE, oddaje jej także swoją osobistą MOC i staje się całkowicie bezbronny i podatny na manipulację i wykorzystanie.
Odnosząc powyższe do sytuacji z mediów: jak potoczyłaby się sprawa, gdyby dana kobieta, która przychodzi po pomoc do “uzdrowiciela z Brazylii”, nie oddała mu odpowiedzialności za swoje życie i tym samym pozostała przy swojej mocy trzeźwej oceny sytuacji, aby na czas mu się przeciwstawić? Czy manipulator miałby jakiekolwiek szanse, aby dokonać nadużycia? Kiedy nadużycie JEST MOŻLIWE? – Kiedy pozbawiamy SIEBIE SWOJEJ WŁASNEJ MOCY oddając odpowiedzialność za nasze życie innym ludziom. Wtedy zachowujemy się jak małe dzieci – bezbronne i całkowicie zdane na łaskę i niełaskę dużych i silnych (żeby nie powiedzieć: wszechmocnych) dorosłych. I bywa, że zostanie to wykorzystane przeciwko nam. I wierzę, że są to przypadki marginalne, ale na tyle bolesne, że zdecydowałam się o tym napisać, aby każdy kto korzysta, czy zdaje się na pomoc drugiego człowieka, miał świadomość tego, jak wielką może zapłacić cenę, oddając odpowiedzialność za swoje życie innej osobie.
Więc co jest GWARANTEM naszego BEZPIECZEŃSTWA kiedy jesteśmy klientem w relacji “pomocowej”? Tak, zawsze branie odpowiedzialności za siebie, pozostawanie przytomnym, poczytalnym, uważne słuchanie, co druga osoba do nas mówi i obserwowanie tego, co nam to robi, czyli CZUCIE Z CIAŁA – “jak mi z tym jest?” – lekko, ciężko, dobrze, źle, mam ochotę zostać, mam ochotę wyjść, ufam mu/nie ufam, może się boję? I bieżący monitoring sytuacji podczas sesji: kiedy czuję dyskomfort, to przyznaję się przed sobą do tego co czuję, kiedy przekraczane są moje granice, to przyznaję się do tego i odpowiednio reaguję – mówię: STOP! Nie kontynuuję spotkania z osobą, która chce naruszyć, bądź narusza MOJE GRANICE, nawet gdyby CAŁY ŚWIAT OKRZYKNĄŁ JĄ BOGIEM.
Bo tak naprawdę KAŻDY Z NAS jest równie POTĘŻNĄ ISTOTĄ, zdolną do SAMODZIELNEGO dokonania CUDU UZDROWIENIA. Potrzebujemy tylko sobie o tym przypomnieć i nie bać się POPATRZEĆ NA SIEBIE SAMEGO. Z miłością, z darem wybaczenia sobie, odpuszczenia, przeoczenia tego, co w sobie z taką pasją zwalczamy. I będzie dobrze. JEST DOBRZE. Wraca MOC i SIŁA i RADOŚĆ.
I tego Państwu i sobie życzę na te Święta, aby każdy z nas przebaczył SOBIE i przyjął SIEBIE z tym wszystkim, co niedoskonałe, co haczy, boli, uwiera. A wtedy – dokona się CUD – CUD pojednania z samym sobą i uzdrowienia. Wróci miłość, moc i radość.
I na innych patrzeć będzie lżej 😉 <3

Kiedy dziecko trzyma rodziców przy sobie..

Kiedy patrzę na dzieci, to widzę jak wiele je kosztuje TRZYMANIE RODZICÓW PRZY SOBIE..ile robią i jak wielką płacą cenę, aby ich rodzice się nie rozstali, bywa, że jest to cena choroby. Tak, jakby dziecko za pomocą objawów, z całych sił przyciągało rodziców ku sobie. Jakby jedynym celem jego życia było to, aby relacja rodziców trwała..

Bywa, że także już po rozstaniu rodziców, dziecko nadal ze wszystkich sił – trzyma ich razem. Może wtedy odczuwać różnego rodzaju bóle w ciele (tak, jakby starało się utrzymać przy sobie dwa rozjeżdżające się kontynenty), osłabienie, brak energii (tyle je to kosztuje), niemożność skoncentrowania uwagi na tym, co tu i teraz (bo jego cała uwaga skierowana jest właśnie na rodziców – tak bardzo chce im pomóc). Stąd złe wyniki w szkole, a rodzic się denerwuje, stosuje kary, by zmotywować dziecko do nauki..krzyczy, czasem uderzy..

Popatrz na swoje dziecko w kontekście Twojej relacji z partnerem/partnerką (Tatą/Mamą dziecka). Popatrz uważnie i prawdziwie. I zobacz, jak wiele Wasze dziecko DLA WAS (czasem ZA WAS) robi. I uznając to pomóż mu. Stań w miejscu, w którym ono stoi i popatrz z jego perspektywy na Waszą relację. I poczuj, czy łatwo jest TAM stać. Co czuje Wasze dziecko, kiedy właśnie TAM stoi. Między Wami.
Może się okazać, że ta sytuacja przypomina Twoją perspektywę z czasów dzieciństwa.
I tak jest przekazywana dalej – z pokolenia na pokolenie – historia konfliktów, zranień, chorób i cierpienia.

Chyba, że Ty zdecydujesz się ją uzdrowić. Dla siebie, Twojego dziecka i przyszłych pokoleń. Możesz to zrobić, świadomie podejmując taką decyzję. I odważnie stanąć
w prawdzie, patrząc z otwartymi oczami i sercem na to, co było i na to co jest.
To może okazać się najlepszą diagnozą – dla Ciebie, bo dla dziecka żadna diagnoza
już nie będzie potrzebna. Ani kuracja, kiedy Ty zajmiesz się uzdrawianiem swojej Duszy i swojego Życia. Jak dorosły – świadomie, odpowiedzialnie, konsekwentnie, prawdziwie.

 

(zdjęcie z Internetu – dziękuję pięknie Autorowi)

Dwa rodzaje odwagi

Dziś odkryłam, że istnieją we mnie dwa rodzaje odwagi:
– pierwsza – prowadzi mnie w głąb siebie, abym mogła doświadczyć tego, kim jestem, popatrzeć na siebie w prawdzie wszystkich moich aspektów – tych lubianych i tych odrzucanych; dalej, wiedzie mnie pierwsza odwaga przez piękne, a czasem trudne wspomnienia aż do moich początków oraz łączy mnie z doświadczeniami i Losem moich Przodków. Patrz – mówi – a zrozumiesz.
A ja podążam za nią w ciszy, patrzę, obejmuję sercem i rozumiem, widząc całą swoją drogę.
I tutaj się uspakajam i zatrzymuję.

A kiedy wykonam już całą tę pracę, pojawia się ta druga odwaga i wyciąga ku mnie rękę. Chodź – mówi – pokażę Ci Świat.
I prowadzi mnie do Życia. Ku nowym doświadczeniom, ku nowym radościom, odkryciom, smutkom, spotkaniom..

Ta druga bez tej pierwszej jest ślepa i bywa, że pędzi na oślep bez opamiętania
– by bezrefleksyjnie doświadczać..

Ta pierwsza bez tej drugiej – stoi w bezruchu i kroku wykonać nie może,
zapatrzona w dal..

Dopiero, kiedy obie na siebie popatrzą i wyciągną ku sobie dłonie, uśmiechną się
do siebie w rozpoznaniu bliźniaczych mocy.
Dopiero kiedy prowadzą mnie obie, mogę działać w harmonii.

(zdjęcie z internetu – dziękuję pięknie Autorowi)